piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział VII - Nie ma to jak rodzina

  - Jaa.... Zaraz przyjdę - rzuciłem do Oliwera, po czym poszedłem na górę. Nie to, żebym się wstydził, czy coś... Ja tylko uważam, że nie wypada chodzić po domu w piżamie, zwłaszcza w pandy, kiedy w domu był Oliwier. Tym samym, że... No... Jakby nie patrzeć.. chcę dobrze przy nim wyglądać, prawda?
 Tak więc podszedłem do swojej szafy i otworzyłem ją. Wyciągnąłem sobie koszulkę "Let's get some beer" oraz jeansy. Ubrałem się w nie szybko i zabrałem jeszcze tylko włosy w kitkę. Nie chce, żeby mi przeszkadzały.
 Kiedy zszedłem - byłem.. zszokowany? Jednak naprawdę szczęśliwy. Oliwer stał przy stole, na którym paliły się nowe świeczki. Sam je kupił? Kochane! W dodatku zapiekanka była na stole, a w kieliszkach było wino. Uśmiechnąłem się naprawdę szeroko, bo inaczej nie mogłem. On naprawdę jest taki wspaniały? Ja chcę, żeby tutaj zamieszkał! Nie widzę innej możliwości! Jeżeli ma zamiar mi tak codziennie gotować... Ja go chcę. I to jeszcze bardziej, niż wcześniej chciałem.
 Podszedłem do krzesła, a wtedy mi je odsunął.
 - No wiesz... Nie mogłem cię zabrać do restauracji na kolację to postanowiłem zrobić coś sam... co chociaż przypominałoby kolację - powiedział z miękkim uśmiechem Oliwer i usiadł na swoim miejscu. Nałożył mi, a potem sobie.
 - To jest dużo lepsze od restauracji - powiedziałem i położyłem rękę na jego dłoni, widząc, że ten się uśmiecha - mój uśmiech był jeszcze większy. No ja nie potrafię przestać się szczerzyć. - Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym, żeby tak było zawsze - westchnąłem i zabrałem się do jedzenia.
 - Ale nie będzie, Danny - powiedział momentalnie, a ja podniosłem na niego swoje zaskoczone spojrzenie.
 - Nie proponuję ci żebyś się do mnie wprowadzał - powiedziałem, jakby miało to zatuszować moje poprzednie słowa. - A poza tym... Sam chciałeś mi codziennie gotować - dodałem po chwili, wracając do swojego talerza
 - Wiesz, czemu nie będzie, prawda? - zapytał, a ja pokiwałem głową twierdząco. Wiem. I nie będę tego ukrywał.
 - To naprawdę dobra robota - mruknąłem i w tym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Westchnąłem ciężko i polazłem otworzyć,
 W drzwiach zauważyłem Laarę - moją kuzynkę. Jej mama i moja były siostrami. Jednak najbardziej zdziwiło mnie to, co zauważyłem - kiedy ostatnio widziałem się z Laarą była blondynką, z niebieskimi oczami. Teraz, rzeczywiście, jej tęczówki nie zmieniły koloru, jednak jej włosy zostały ścięte i przefarbowane. Do tego nosiła okulary i mimo, że na dworze było strasznie gorąco - ona miała na sobie jeansy i koszulkę na cienkich ramiączkach oraz glany. To ostatnie zdziwiło mnie chyba najbardziej.
 - Co tutaj robisz? - zapytałem momentalnie, nie otwierając szerzej drzwi. Szczerze jej nienawidziłem.
 - Kuzyn, co ty! Wpuść mnie, przyjechałam do miasta na studia! - wykrzyczała i wsadziła swojego glana tam gdzie nie trzeba, przez co przytrzymała drzwi i zaraz popchnęła mnie. Cholera. Była silniejsza niż ja, bo ja prawie nie upadłem. - No! Powitaj kuzyneczkę! - powiedziała i podbiegła do mnie i przytuliła się mocno. - Co u ciebie? - zapytała i wychyliła się, a widząc Oliwera - momentalnie wyskoczyły jej na twarzy rumieńce i zachichotała. - Wrócę za dwie godzinki, nie będę am przeszkadzać - powiedziała, puściła do mnie oko i rzuciła swoją wielgaśną torbę na ziemię. Wygrzebała z niej tylko mały plecak i zaraz wybiegła.
 Wróciłem do Oliwera, równie zaskoczonego, jak ja.
 - To byłą moja kuzynka - Laara - powiedziałem momentalnie, zanim zdążył zadać pytanie. - Jest ode mnie trochę młodsza i z tego, co zrozumiałem będzie u mnie mieszkać na czas studiów - powiedziałem i westchnąłem głośno. Złapałem go znowu za rękę i zaraz wyciągnąłem ją do siebie, kładąc sobie na policzek. - Nic nie musisz mówić - powiedziałem cicho i uśmiechnąłem się do niego miękko.
 Skończyłem jeść, po czym zabrałem brudne naczynia do zlewu. Następnie pochowałem jeszcze kieliszki, wyrzuciłem butelkę po winie i zabrałem Oliwera na kanapę. Momentalnie usiadłem na nim okrakiem i złapałem go za szyję, przyciągając go do siebie, żeby pocałować. Mocno, tak, żeby dobrze zapamiętać dotyk jego wspaniałych ust.
 I pewnie całowałbym go tak jeszcze długi czas, gdyby nie to, że to on mnie odsunął.
 - Dopiero jak zerwiesz ze swoją pracą będziemy mogli zrobić coś więcej - powiedział i zabrał swoje ręce, które wcześniej położył na moich biodrach.
 Jęknąłem i pocałowałem go znowu. - Ale mogę cię całować? - zapytałem z miękkim uśmiechem, a kiedy ten odpowiedział na moje pytanie oddaniem pocałunku, pogłębiłem go nieco.
 I tak naprawdę mogłoby być cały czas.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz