poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział II - Od słowa do słowa.

 Kiedy tylko wszedłem do środka - znalazłem mojego chłopaka, który miał przy sobie już dwa kufle piwa. Uśmiechnąłem się do niego lekko, widząc to, po czym podszedłem do niego i przywitałem się krótkim całusem. Czasami mam wrażenie, że zachowujemy się jak normalna para. Z tą różnicą, że nie wiem gdzie mieszka, nie mam jego numeru i spotykamy się tylko w burdelu, w którym, jakby nie patrzył, pracuję i zarabiam.
 - Co tam w pracy? - zapytałem, wypijając mniejszy łyk piwa. Czasami potrafimy takie jedno piwo pić całe godziny,bo tak długo gadamy. Boże, jak ja to uwielbiam. Nie wiem, jak wytrzymałbym tutaj, z tymi świrami, gdybym pewnego dnia nie przysiadł się do niego i nie zaczął pocieszać z powodu jego rozstania z jego miłością życia. Ciekawe, czy teraz ma nową?
 - Same nudy. Mój szef się dzisiaj przypierdolił - powiedział dopiero po chwili, spoglądając na mnie tymi swoimi zielonymi, niczym trawa, oczami. I wiem już, że teraz, w tym momencie, nie będę potrafił odwrócić od niego wzroku. To za dużo kosztowałoby mnie i moje uczucia. Patrzyłem na niego jak zaczarowany, zresztą... Nic nowego. - Powiedział, że program, który zrobiłem, jest zbyt skomplikowany, nawet, jak dla klienta i będę musiał mu to albo tłumaczyć, albo go zmieniać. - Tak. Jest informatykiem. Kiedyś nawet naprawił mi komputer, kiedy ten się zepsuł. Pochwaliłem mu się moją inteligencją w sprawie komputerów, a ten tak po prostu powiedział, że mam go przynieść. Dostałem już następnej nocy. Czy on nie jest wspaniały? - Więc siedziałem dzisiaj do chyba dwudziestej trzeciej, żeby to pozmieniać - powiedział już zmarnowanym głosem i odsunął się do tyłu na fotel. - I dlatego tak późno przyszedłem - dodał dosłownie sekundkę potem, całkowicie rozpromieniony.
 - Najważniejsze, że przyszedłeś - powiedziałem z lekkim uśmiechem, po czym zagryzłem wargę, chcąc jakby kolejny raz poczuć jego usta na swoich. A nie będę go całować. Bo nie mogę narzucać się klientowi i to on ma mnie całować. Zwłaszcza, że robi to tak wspaniale.. Eh... Rozpływam się przy nim, nawet, jeżeli już nie jeden gościu mnie całował.
 - No tak. A co u ciebie? - zapytał po chwili, a ja jakby machinalnie rozejrzałem się po całej sali.
 - Nic nowego. Dostałem trochę wyższą wypłatę, powiedzmy - odpowiedziałem i roześmiałem się cicho. No, bo... Jakby nie patrzeć - zabranie całego portfela kolesiowi to niezła premia. - A tak to stare gówno. Dzieciaki liżące się z dziadami, starsi z młodszymi, wiesz... Jak to nas Wet Flower - powiedziałem i wzruszyłem ramieniem. - Nic się nie zmienia - dodałem po chwili i spojrzałem na niego. Tak bardzo chciałem powiedzieć "I dlatego ty jesteś moją odskocznią", jednak nie mogłem. Bo to nie przystoi. Tym bardziej, że on nie wie, że ja go kocham. Naprawdę mocno go kocham. I nie umiałbym żyć bez jego pięknych oczu, czy aksamitnego, niemalże gładkiego jak jedwab, głosu i delikatnych, a jednak zdecydowanych ruchów, kiedy podnosi piwo. Ale on się o tym nie wdowie. Bo nie może. Ja nie mogę mu powiedzieć.
 - Chciałbyś się kiedyś gdzieś indziej spotkać, niż tutaj? - zapytał nagle, a ja poczułem, jak moje oczy błyszczą. Tak, na pewno chociaż troszkę zabłyszczały ze szczęścia. Jednak, kiedy przypomniałem sobie regulamin, momentalnie posmutniałem.
 - Nie mogę. Nie można wchodzić w osobistą relację z klientami - powiedziałem, po czym zagryzłem dolną wargę, a wtedy ten zabrał moje usta i uwolnił je z żelaznego uścisku moich zębów. Spojrzałem na niego, lekko zarumieniony, po czym złapałem go za rękę i odsunąłem ją od siebie. - Przykro mi, ale gdyby zobaczył mnie mój szef, miałbym przejebane. A to serio dobra robota - powiedziałem i westchnąłem, po czym zauważyłem, jak ten się do mnie przysuwa, a chwilę potem unosi mi podbródek do góry i lekko całuje. Chciałem więcej. Więcej jego. Jego ciała przy moim, jego ust przy moich. Ale.. No, cholera. Nie mogę.
 - Proszę - powiedział, kiedy tylko się odsunął, a ja chwilę potem pokiwałem głową na zgodę.
 - Daj mi swój telefon - poprosiłem i ten zaraz z lekkim zaciekawieniem w oczach, podał mi go. Na szybko, tak naprawdę naskrobałem swój numer i zapisałem mu siebie jako "Miś". Oddałem mu, pokazując, że ten jest mój. - Kończę o szóstej. Od trzeciej jestem wolny, bo muszę odespać - powiedziałem z miękkim uśmiechem, nie wierząc w to, że mu ten numer daję. Cholera, jasna. Przecież tak nie można. Ja tak nie mogę. To... To... Poczułem jego usta na swoich. Od razu oddałem pocałunek i nawet wsunąłem mu rękę we włosy, chcąc, żeby przytrzymał tak dłużej.
 Ah. Nie wierzę, że taki... To musi być naprawdę miłość.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz