wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział IV - Dwóch przyjaciół

 - Ah, i... - zaczął mój blondyn, więc uśmiechnąłem się lekko i kiwnąłem głową na znak, żeby mówił. - Nie wiem, czy wiesz, ale mam na imię Olivier - powiedział po chwili i teraz to on się do mnie uśmiechnął.
 - Do zobaczenia, Danny - szepnął, mimo głośnej muzyki i ucałował mnie w czoło. To było... Kochane. I urocze, jednocześnie. Od tak dawno go znam, a dopiero dzisiaj poznałem jego imię. To trochę przerażające, jednak nie mówię, że złe. Lepiej późno, niż wcale, podobno.
 Westchnąłem i podszedłem do baru, odebrałem swoje papierosy i wyszedłem na zewnątrz. Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się dymem, a widząc dwóch facetów - uśmiechnąłem się do nich uroczo. Podeszli do mnie, powiedzieli, że czekają, po czym weszli do środka. A ja? Ja zostałem i dalej paliłem swojego papierosa, pozwalając, żeby zimne powietrze tuliło moje ciało. Jest w chuj zimno. Tym bardziej, że jest zima. Późna. A do wiosny jeszcze daleko.
 Wyrzuciłem kiepa i wszedłem do środka. Oddałem papierosy barmanowi, a po chwili podszedłem do wcześniej spotkanych przed wejściem chłopaków. Usiadłem jednemu na kolanach, kiedy na drugim wyłożyłem swoje nogi. ten pierwszy był niskim, grubym brunetem, jednak ten drugi w sumie był całkiem przystojny. Jednak nie tak bardzo, jak Olivier.
 W pewnym momencie jeden położył mi rękę na biodrze i wsunął rękę pod koszulkę. Jego łapa była zimna, a ja jak zawsze nie umiałem ścierpieć tego uczucia, kiedy się do mnie dobierają.
 - Ile bierzesz, co? Malutki? - zapytał blondyn, szepcząc mi do ucha, po czym przegryzł je trochę za mocno.
 - czterysta - powiedziałem po chwili, a widząc, że ten drugi pcha mi rękę do krocza, westchnąłem. - Jeżeli chcecie na raz dwóch to tysiąc - powiedziałem momentalnie i kiedy ci skinęli głową zabrałem ich ze sobą do pokoju, od razu zauważając, że zamiast Jeff'a, jako nasz ochroniarz stoi Robert. Kiedy oni się zamienili?
  Przyciągnąłem pierwszego i pchnąłem go na łóżko, kiedy drugi zaczął się o mnie ocierać od tyłu. Zaraz pozbyli się mi spodni, a ja zdążyłem jedynie jednemu krawat, a drugiemu ściągnąć koszulę.
 - Pierw kasa - powiedziałem momentalnie, kiedy byłem już nagi. Wyciągnęli pieniądze i położyli je na szafeczce. Uśmiechnąłem się i zaraz jeden usiadł na łóżku i włożył mi rękę we włosy. Rozpiąłem mu spodnie, a następnie odsłoniłem jego bokserki, aż nie dokopałem się do jego penisa.
 Wziąłem go do ręki i przez moment jedynie go obserwowałem, a dopiero po chwili wziąłem go niemal całego do ust. Dobra, nie powiem, ale przez moment się krztusiłem. Jednak było to tylko chwilowe przeżycie, bo zaraz moja głowa, przy pomocy ręki grubasa, zaczęła jeździć po całej jego długości. Pieściłem go też językiem i ręką tam, gdzie przez ruchy nie byłem w stanie dotrzeć.
 Za to zaraz poczułem, jak ten drugi, przystojny, wchodzi we mnie. Hah. Po tylu latach w tym zawodzie dobrze rozpoznałem, że ma gumkę. I dobrze. Inaczej nie pozwoliłbym mu.
 Musiałem na moment wyciągnąć go z ust, żeby jęknąć, ale zaraz grubas znowu zabrał moją głowę, mówiąc, że nie za to zapłacił. I w sumie jęczenie, obciąganie i udawanie, że mi się to podoba, jakoś mi wychodziło. Ba. Oni byli zachwyceni, bo słyszałem, jak pięknie wzdychają, jęczą i podniecają się samym tym, że tutaj jestem.
 Obaj przyśpieszyli swoje ruchu, obaj, bo grubas też zaczął się ruszać. Sam. Już tak naprawdę nie miałem co robić, bo oni jedynie się ruszali. A ja miałem już dość. Ale zaraz grubas doszedł mi w ustach, więc wyplułem to, co w nich miałem na pościel, a za to pozwoliłem jeszcze skończyć przystojnemu. Jęknąłem głośno, a następnie zrobił to ten i poczułem, jak jego ruchy kończą się krótkimi pchnięciami.
 Zrzuciłem go z siebie, bo się na mnie położył i przez moment łapałem powietrze. Jednak zaraz wstałem i ubrałem się. Zabrałem swoje pieniądze, schowałem je do nerki i spojrzałem na nich.
 - Wypierdalać - powiedziałem machinalnie, pokazując drzwi. Jednak oni zaśmiali się i dalej leżeli. - Wypierdalać, bo was inaczej wyprosimy - powiedziałem i wyszedłem. Powiedziałem Robertowi, że jak nie wyjdą w ciągu piętnastu minut ma ich wywalić.
 A ja? No cóż... Ja wyszedłem na bar, potem za niego i przebrałem się. Czas do domu, jak to mówią.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz