czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział VI - Mój największy problem

 Już teraz chyba nie potrafiłbym powiedzieć, jak to wszystko się zaczęło. Już teraz nie umiałbym powiedzieć, czemu zacząłem przychodzić do clubu, burdelu i wyżeracza kasy jednocześnie. Pewnie... Potrzebowałem odczuć czegoś innego, niż tylko straty po rozstaniu z Tommym. Oh, Boże. Co to był za facet. Był cudowny, wspaniały, kochany, uroczy. Wiecznie wiedział, co zrobić, żeby poprawić mi humor. I był zawsze przy mnie, kiedy go potrzebowałem. Aż nie znalazł sobie lepszego sponsora. Wtedy jego "wielka, wieczna" miłość skończyła się, a ja... Zakochany idiota zostałem sam na lodzie.  Pamiętam, że były to wakacje, a ja włóczyłem się, kolejny raz, po ulicach tego pięknego miasta. Aż nie natrafiłem na billboard z nazwą clubu oraz do piską "u nas  zatopisz wszystkie smutki". Więc wszedłem do środka.
 Od razu zauważył mnie taki mały chłopiec. Chłopiec... Wyglądał, jak dziecko. Może i miał te dwadzieścia lat, jednak był mały i chudy. A do tego przysiadł się do mnie i pozwolił mi płakać na swoim ramieniu i mówić wszystko to, co przyszło mi do głowy. Więc przyszedłem znowu. I znowu. I kolejny raz. Aż nie wyszło na to, że jeżeli nie zostawałem do trzeciej w pracy - bywałem w Wet Flower codziennie. A najśmieszniejsze było to, że nigdy nie miałem okazji się mu przedstawić. Ani on mi. Wiem, że wołali na niego Danny, jednak... Czy to było jego prawdziwe imię?
 Nie mam pojęcia, czemu zastanawiam się nad tym, stojąc zaraz przed jego domem. Tak. Umówiłem się z nim. Pierwszy raz od pół roku, zaprosiłem go gdzieś indziej, niż tylko do rozmowy w burdelu.Znaczy... Nie nazwałbym tego zaproszeniem. Bo to ja się wprosiłem i powiedziałem, że zrobię mu obiad. Ale.. należy się mu. Tym bardziej, że wiem, jak pracuje i jak bardzo musi mu to siedzieć na psychice. Szkoda mi go. Zabrałbym go do siebie... Jednak nie umiem. Dla mnie jest przyjacielem, którego czasem lubię pocałować i przytulić. Ale nie potrafiłbym być z nim na dłużej, zwłaszcza, kiedy on co noc dawałby dupy kolejnym pięciu facetom. A potem jeszcze mówił, jak dobre są z tego pieniądze. Nie. To nie dla mnie. Ja jestem.. tradycjonalistą. Wolę, żeby jakby był ze mną - był tylko ze mną. A nie ruchał się na prawo i lewo, a potem mówił mi w łóżku, jak to cudownie było i, że mnie kocha. A to mogę powiedzieć jasno, że spanie z dwudziestką w miesiącu to czysta i niewybaczalna zdrada.
 Zadzwoniłem dzwonkiem i brunet zaraz pojawił się w drzwiach. Zaspane twarzy nie miał. Jednak jego włosy były w nieładzie, a do tego był w piżamie w pandy.
 - Urocze - mruknąłem i przytuliłem go na powitanie, pokazując mu torbę pełną zakupów. - Zrobię ci zapiekankę, co ty na to? - zapytałem z miękkim uśmiechem i poszedłem do pięknej, czarnej kuchni z matowym srebrem. To naprawdę musi być dobra robota.
 - Co u ciebie? - usłyszałem zza pleców, kiedy rozpakowywałem zakupy. Postawiłem wino przed nim i uśmiechnąłem się szeroko, po czym zabrałem je do lodówki. Przyda się potem, jak będziemy jeść obiad.
 - Ano nic. W sumie nic. Byłem w robocie, ale zwolniłem się od dwunastej, bo musiałem iść do urzędu - powiedziałem i po krótkich poszukiwaniach znalazłem patelnię, oraz garnek. Na patelnię ukroiłem kawałek margaryny, a do garnka nalałem wody i wstawiłem na gaz, dodając łyżkę soli. Pokroiłem pieczarki, szynkę, cebulę i paprykę. Dopiero teraz odpaliłem płytę i odwróciłem się na chwilę do chłopaka. - A co u ciebie?
 - Jestem zadowolony, bo ma mi kto coś ugotować. Nie będę musiał ubierać się i iść gdzieś po jakieś sushi, czy chińszczyznę - powiedział i uśmiechnął się do mnie tak słodko, jak tylko on potrafi.
 Odwróciłem się i wrzuciłem na patelnię cebulę z pieczarkami.
 - Hah. Jak będziesz chciał to co dziennie mógłbym przychodzić i ci coś gotować. Pochwalę się tym, że nie jestem w tym nowicjuszem - powiedziałem, dodając do smażenia także szynkę oraz paprykę. Dodałem do gotującej się wody makaron rurki i pokroiłem na szybko pietruszkę. Wrzuciłem to na patelnię, a następnie przyprawiłem uniwersalną przyprawą, pieprzem, solą i dodałem odrobinę czosnku. Uśmiechnąłem się do chłopaka.
 - Oczywiście, że chciałbym. Nie ma nic lepszego od widoku faceta w kuchni. Tym bardziej, kiedy taki sam chce dla ciebie gotować - powiedział i zaraz poczułem, jak przykleja się mi do pleców. Uśmiechnąłem się lekko i położyłem dłonie na tych jego, drobniejszych od moich.
 - No to masz załatwione - powiedziałem i odcedziłem makaron. Wziąłem naczynie żaroodporne i wsypałem tam makaron, następnie całą zawartość patelni. Posypałem zdrobnionym serem i wsadziłem do piekarnika, aby tam się zapiekło.
 Chyba tak będzie dla mnie najlepiej, co? Będę miał się kim zajmować. A do tego ten ktoś tego chce, więc nie wiem, czemu miałbym tego nie robić. Mam zajęcie. Zwłaszcza po odejściu Tommy'ego.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz