poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział XIX - Wracamy do normy

 Oblałem sobie zimną wodą twarz, patrząc na nowe siniaki na ramionach. Już mi się dostało. Ostatnio przez to, że zabrałem mu piwo, bo chciałem się przytulić. Rzucił mną o ścianę. Ale nie przeszkadzało mi to, bo zaraz podszedł i przytulił się do mnie i przeprosił i zabrał do łóżka, zostawiając mecz. Mecz! Kochany jest. Prawda? Już mi nawet ta ranka na piersi nie przeszkadza, jak mnie zadrapał. A limo pod okiem zawsze mogę ukryć. Już się w tym wyrobiłem.
 Poszedłem do kuchni. Philip siedział w salonie i coś oglądał. A ja włączyłem wodę do gotowania się w czajniku. Spojrzałem na okno i zaraz wyciągnąłem papierosa, którego odpaliłem. Spaliłem może pięć, czy sześć machów i zaraz przyszedł mój chłopak, który zabrał mi papierosa.
 Przytrzymał mi twarz mocno, co lekko zabolało i schylił się.
 - Chcesz, żebym cię wziął? - zapytał niemal obleśnym tonem, trzymając dalej mojego papierosa w ręce.
 - Nie mam siły - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się lekko. - Jutro, dobrze?
 - Popierdoliło cię chyba - powiedział i dalej trzymając moją twarz - przyłożył papierosa do mojej dłoni. Zgasił go na niej, przez co ja krzyknąłem, krzywiąc się cały. W moich oczach pojawiły się łzy, które spłynęły po policzku. Próbowałem go odepchnąć, żeby to zalać zimną wodą, jednak on mnie trzymał. Westchnąłem.
 - Puś...ć. Philip, to boli... - powiedziałem, a raczej wyjęczałem.
 - A chuj mnie to interesuje - mruknął i rzeczywiście - puścił mnie. Jednak zaraz jego ręka uniosła się i uderzyła mnie w policzek. Tak mocno, że wywaliłem się na podłogę. Przyłożyłem dłoń do swojej twarzy i zaszlochałem. - Jesteś mój. I będziesz mi dawał dupy, kiedy tylko będę chciał - mruknął i złapał mnie za nadgarstek piekącej ręki. Zaciągnął mnie do sypialni, gdzie rzucił na łóżko.
 Podszedł do mnie, zrzucając ze spodni swój pasek. Złapał mnie nadgarstki w jedną rękę i przytrzymał mi je nad głową, przygniatając mnie sobą, kiedy siedział mi na biodrach. Podniósł moje ręce i związał je, dodatkowo przypinając do jednego z prętów z łóżka. Jęknąłem.
 - Philip... Proszę cię no - jęknąłem znowu, lekko szarpiąc się pod nim. Ja naprawdę nie mam na to ani ochoty, ani siły. - Cała ręka mnie piecze. Daj mi spokój - poprosiłem, patrząc na niego błagalnie.
 Ale on zamiast mnie puścić - wymierzył mi kolejnego policzka. A potem znowu. I znowu. I kolejny raz. Potem otwarta dłoń zmieniła się w pięść, a ta przypierdoliła mi z pięć razy tak mocno, że zakręciło mi się w głowie.
 Przewrócił mnie na plecy. Ściągnął mi spodnie razem z bokserkami i klepnął w tyłek. Mocniej, niż miałoby mnie to podniecić. Kurwa. Nienawidziłem, jak on mnie tak męczył. Boshe. Moja ręka. Ał... Jęknąłem głośno, po czym szarpnąłem.
 - Zamknij się - rzucił i kolejny raz dostałem w swój, biedny tyłeczek. Zszedł z łóżka, po czym ściągnął swoje spodnie. Bieliznę pewnie też. Zaraz wrócił na materac. Złapał mnie za tyłek i wypiął do siebie. Pozwalałem mu na wszystko. Żeby tylko mnie nie bił. Znowu.
 Poczułem, jak we mnie wchodzi. Przez to właśnie krzyknąłem. Był większy niż Jeff. I nawet, kiedy on wchodził bez przygotowania mnie, nie bolało to tak bardzo, jak przy Philipie. Złapał mnie za włosy i wygiął tak, że praktycznie, gdybym podniósł nogi - dotknąłbym palcami głowy. Jęknąłem, a bardziej krzyknąłem, kiedy zaczął się ruszać, a następnie schylił i zaczął mnie całować. Pierw w ramię, potem w szyję i ucho. Jednak na końcu wrócił do szyi. Zamiast mnie tam dalej całować - zaczął mnie gryźć, jeszcze bardziej ciągnąć moje włosy. Krzyknąłem znowu. A ten przyśpieszył. Łóżko skrzypiało jak cholera. I w takim momencie nie umiałem skrzypu porównać do niczego. Zjechał dłonią na moje biodro i wbił mi paznokcie w kości, przez co jęczałem jeszcze głośniej.
 Tym bardziej, kiedy on znowu przyśpieszył. I znowu. I znowu. Aż nie doszedł, a ja zaraz po nim. I też jęczał. Puścił mnie i rozpiął swój pasek. Odwrócił i znowu przycisnął do łóżka, zaciskając dłoń na moich włosach.
 - Podobało ci się?
 - Tak. Bardzo - skłamałem. - Idę się umyć - powiedziałem i ten zszedł ze mnie, przez co mogłem zejść. Zabrałem świeże bokserki i poszedłem, znowu, do łazienki. Westchnąłem głośno do swojego odbicia, widząc czerwony odcisk dłoni na moim policzku, a potem i tyłku. Nie mogłem też zapomnieć o krwi, która leciała mi z brwi. W dodatku garściami wyciągałem swoje włosy. Powyrywał mi je. No i ta ręka. Niemal od razu wsadziłem ją pod kran z lodowatą wodą, czując, że zamarzają mi palce. Ale to nic. Ważniejsza była ta ranka po papierosie.
 Spojrzałem na umywalkę i zdałem sobie sprawę, że zostawiłem tutaj telefon. Sięgnąłem po niego i napisałem do Jeff'a. Dalej się przejmujesz? - wysłałem i usiadłem na wannie. Odłożyłem telefon i puściłem wodę w kabinie. Zaraz się umyję. Dostałem wiadomość. Wróć do domu, to przestanę. Westchnąłem głośno do telefonu. Nie mogę. I nie chcę. Jest mi tu dobrze. Zajebiście, wręcz. Na tego SMS-a już nie dostałem odpowiedzi. po dziesięciu minutach czekania wszedłem pod zimną wodę, licząc, że to jakoś wszystko zmyję. Poza tym... Jak miałbym teraz użyć ciepłej wody? Moja ręka chyba odpadłaby mi tak szybko, jak się umiera.
 Wyszedłem i ubrałem się. Policzki dalej były czerwone, jednak z brwi przestała lecieć szkarłatna ciecz. Tylko kilka nowych siniaków miałem. Zwłaszcza tam, gdzie mnie gryzł. Na upór wyglądało to jak malinki, jednak wiem, co czułem. Eh... Tak jest dobrze.
 Tak jest dobrze.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz