środa, 18 lutego 2015

Rozdział XXIV - Powrót do życia.

Myślę, że teraz całkowicie pozbawię blga jakiejkolwiek systematyczności. Myślę, że posty będą się pojawiać 1-2 na tydzień, bo albo zapominam je napisać, albo nie jestem w stanie. Aktualnie dodaję ten i muszę się uczyć prozy, co boli tak cholernie, że nie wierzycie ;-; Tak więc... Miłego czytania:

 Po około miesiąca siedzenia w domu, w którym to tylko żaliłem się i ryczałem i dzwoniłem do Veronici, postanowiłem w końcu wybrać się do pracy. Bo w końcu ile można siedzieć i ryczeć? Muszę żyć, wrócić do żywych i udawać, chociaż udawać, że jest wszystko okay.
 Tak więc w końcu się ogoliłem, po czym zgoliłem włosy tak, jak wcześniej je miałem. Umyłem się i ubrałem, żeby jakoś wyglądać. Zapaliłem papierosa, pisząc do swojego szefa, że już idę i pogadamy jak przyjdę do niego nie biura.
 Naszym szefem był stary grubas. Taki, jakich najczęściej widzi się w naszym burdelu. Jednak jest przyjemny. I ma miły głos. Kiedy ktoś potrzebuje urlopu, albo pieniędzy wykłada wszystko na tacy i pozwala nam niemal na każdą bzdurę. Ma tak duże wtyki w policji, pogotowiu i w sądzie, że nie ważne, co nam zarzucą - i tak nikt nie straci roboty i nikt nie pójdzie siedzieć. Tak, jak mamy ten burdel otwarty od około czterech lat, tak na palcach jednej ręki mogę wyliczyć, kiedy ktoś został wysłany do pudła.
 Zgasiłem papierosa i założyłem buty. Zima przemija, więc robi się coraz cieplej, zwłaszcza w dzień, kiedy jest tak gorąco, że nie idzie wytrzymać bez odrobiny cienia. Jednak wieczorem nie wytrzymuję bez kurtki, dlatego tym razem narzuciłem na siebie swoją skórę.
 Był już wieczór. Kiedy wychodziłem z domu słońce lekko zachodziło, a wiatr lekko wiał. Trochę to denerwowało, tym bardziej, kiedy chciałem odpalić papierosa na przystanku, bo wiało i zmiatało mi całkowicie ogień z zapalniczki. Ale udało mi się! Całe szczęście. Będę musiał sobie kupić nową paczkę. Ta się już powoli kończy, a ja naprawdę nie lubię nie czuć przy sobie braku papierosów. Tym bardziej, że przez ten miesiąc paliłem po dwie paczki dziennie. Z czystej nudy. Nie miałem za dużo do roboty, bo zrobienie obiadu dla jednej osoby to nic takiego, pół godzinki i było gotowe. A potem znowu nie było nic, czym mógłbym się zająć.
 Kiedy tylko wysiadłem z autobusu od razu zapaliłem kolejnego papierosa, a przed wejściem do burdelu zaraz go wyrzuciłem. Westchnąłem i pierwsze, co zrobiłem po wejściu to nie rozebranie się, a pójście do szefa. Wyjaśniłem mu wszystko, ten mi trochę po współczuł, dał się napić whisky i powiedział, że powinienem był mu to wcześniej powiedzieć.  Mruknął, żebym wrócił do pracy, więc
też to zrobiłem.
 Siedziałem trochę na bramce. Czasami zajmowałem się wejściem. W sumie nie za dużo rzeczy robiłem. Kolejny dzień w pracy. I tyle. Nic takiego, co mogłoby mnie zaciekawić. Nic, co mogłoby zabawić mnie dłużej, niż pięć minut. Nawet klienci tej nocy nie awanturowali się tak bardzo, jak najczęściej to robią. A ja nie umiałem, dodatkowo, znaleźć sobie żadnego miejsca. To bolało, ej.
 Wyszedłem na zewnątrz, żeby zapalić. Aż nie podszedł do mnie jakiś facet z pytaniem, czy mam papierosa.
 - Kiepski dzień? - zapytał, odpalając go.
 - Trochę - mruknąłem, chcąc, żeby sobie poszedł.
 - Ej, dobra. Spokój, przecież nic ci nie robię - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko. - To co się stało?
 - Zawsze jesteś taki upierdliwy?
 - Tak - powiedział i wypuścił dym kiwając swoimi ramionami. - Tylko większość uważa to za niezwykle urocze - mruknął. - Mogę chociaż wiedzieć, jak masz na imię?
 - Jeff.
 - Harry. Nie, nie Harry Potter. Tylko Harry Laufer - powiedział i roześmiał się tak głośno, że nie umiałem się chociaż nie uśmiechnąć. - Przyjdę tu jeszcze kiedyś, co? W sensie nie do burdelu. Tylko tu. Pójdziemy na piwo? - zapytał i rzucił kiepa na podłogę.
 - Kończę zmianę za godzinę, jak chcesz to możemy.
 - To czekaj tu na mnie za godzinę.
 I widziałem już tylko jego oddalającą się sylwetkę.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz