wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział XX - Ból

 Nie wiem ,czemu tak źle czułem się we własnym mieszkaniu. Nie było wcale takie złe. Małe, bo jednak tylko dwu pokojowe, jednak dla kawalera "od zawsze" tyle mi wystarczało.  Miałem gdzie się wykąpać i odlać, gdzie zjeść coś gorącego i gdzie spać. Do tego pokój z większym telewizorem i x-boxem. Czego niby mi tutaj brakowało?
 Danny'ego.
 On chyba nawet nie wie, ile dla mnie znaczy. Dlatego dla obu nas byłoby lepiej, gdyby przestał dawać dupy każdemu, kto zechciałby zapłacić. On przestałby być wykorzystywany przez największych oblechów życia, a ja byłbym pewny, że nikt inny, poza mną, go nie ma. I to uszczęśliwiłoby mnie do reszty. Wtedy może nawet chciałbym z nim być na stałe, zwłaszcza, że jst naprawdę cudowny. Ale nie umiem. Nie mogę. Ledwo go całuję, kiedy myślę, że jeszcze godzinę temu mógł mieć w ustach kutasa jakiegoś grubego na brzuchu i w portfelu biznesmena.
 Zaparzyłem sobie kawę. zaraz idę do pracy. A potem myślę, że zajrzę na chwilę do Danny'ego. Fajnie jest, kiedy przychodzę. Wydawałoby się, że gdy tylko mnie widzi - nie są dla niego ważni klienci, tylko ja. Zawsze ich zostawia. I przychodzi do mnie, bez względu na to, czy wcześniej się umawiali, czy też nie. Jest zawsze. I siedzimy na tym samy miejscu. Całe życie.
 Wypiłem łyk, siadając przed telewizorem. Puściłem sobie jakąś muzykę i wziąłem do ręki telefon. Dzisiaj masz nockę? - wysłałem do Danny'ego. Na co on odpowiedział krótkie "tak". Uśmiechnąłem się miękko i dopiłem kawę. Chwilę mi to zajęło.
 Potem poszedłem pod szybki prysznic, a kiedy wyszedłem przebrałem się w świeże bokserki. Poszedłem do kuchni. Zapaliłem papierosa i wyjrzałem za okno. Kilka dzieciaków, mimo dopiero wczesnej wiosny, bawiło się na placu zabaw. Danny kiedyś też był taki, prawda? Śmiał się, cieszył życiem i nie musiał się zastanawiać nad tym, czy zostanie dziwką. A nią został. I chyba teraz nie potrafiłby się inaczej utrzymać. Ale ja bym mu pomógł. Bardzo chętnie, nawet. Skończyłby jakieś studia i zaczął robić to, co zawsze chciał. Mógłby liczyć na mnie, tak samo jak ja na niego. Ale on nie chce. Nie umie. Chyba za bardzo uzależnił się od pieniędzy.
 Popiół z połowy papierosa spadł mi na podłogę. Przez to, że cały czas chodzi mi po głowie, zapominam o wszystkim, co robię. Za dużo rozmyślam, za mało robię.
Skończyłem i kiepa wrzuciłem do popielniczki. Ubrałem się w spodnie, koszulę i zabrałem wszystkie papiery, które przyniosłem sobie do domu. Uśmiechnąłem się lekko do siebie w lustrze, wiszącym w przed pokoju. wyszedłem, zamknąłem drzwi i poszedłem do pracy.

 ***

 Po wykonanej robocie poszedłem do domu. najszybciej, jak mogłem, wziąłem prysznic i wysuszyłem włosy. Potem ubrałem się, zabrałem pieniądze i telefon. Wyszedłem z mieszkania i poszedłem tam, gdzie chodzę od przeszło pół roku chodzę, praktycznie co dziennie.
 Spojrzałem na zegarek. Dwudziesta czwarta osiem. Chyba dobrze. Nie powinien teraz mieć nikogo, ale to w sumie nie ode mnie zależy, a jedynie od inteligencji ludzi.
 Wszedłem do środka, wyrzucając gdzieś w bok papierosa. Usiadłem na naszym stałym miejscu, a Danny'ego dalej nie było. Gdzie on się podział? Zawsze przychodził. I czekał gdzieś na mnie. Albo palił papierosa przed wejściem do klubu. Może teraz jest inaczej?
 W pewnym momencie zauważyłem go, kiedy szedł z jakimś kolesiem. W sumie całkiem przystojnym. Tamten szedł kawałek za nim i trzymał go za tyłek. Kurwa. Zakuło mnie w serce. Nie to, żebym był zazdrosny, czy coś... Ale to taki okropny widok, kiedy on idzie z kimś innym, zwłaszcza, że tamtemu zależy głównie na jego tyłku. A nie na czymkolwiek innym. Cholera, Boli.
 Podszedłem do nich, a widząc mnie, Danny zabrał jego rękę. Pomachałem głową i spojrzałem na tamtego rudzielca.
 - Sorka. Jest ze mną - powiedziałem, łapiąc mojego kolegę za rękę.
 Tamten prychnął. - Dobra, sory - mruknął i poszedł gdzieś, a Danny patrzył na mnie, jak na idiotę.
 - Chciałem od niego niezłą sumkę wyciągnąć, co ty robisz? - zapytał, marszcząc brwi.
 - Co ja robię!? - wykrzyczałem, ściskając mocniej jego rękę.
 - Ałć. To boli, Olii... - jęknął, więc spojrzałem na jego prawie, że siną dłoń i zjechałem na nią. Podniosłem ją sobie do ust i pocałowałem we wcześniej ściskane miejsca.
 - Przepraszam - mruknąłem i kolejny raz je pocałowałem. Potem puściłem jego dłoń i przełożyłem ją na policzek bruneta. Uniosłem mu lekko głowę i pocałowałem go delikatnie, a chwilę potem on przymknął oczy i oddał mi pocałunek. - Idziemy? - zapytałem, na co on kiwnął ochoczo głową. Złapałem go za dłoń i splotłem nam palce. Zaprowadziłem go do naszego miejsca.
 Pogadaliśmy. w sumie głównie o tym, co robiłem w pracy, a potem o tym, czy przyjdzie do mnie, jak skończy. Potem kolejny raz zrobiłem mu wykład na temat tego, że powinien skończyć z zawodem, na co on odpowiedział tylko "za jakiś czas". Co i tak nie bardzo mi się podobało. Gdyby... gdyby chciał mógłby to zrobić już dzisiaj. Taki ból. To okropne.
  Minęły chyba dwie godziny. Skończył pracę, ja też. I poszliśmy do mnie. ten od razu padł, więc tylko rozebrałem go i położyłem się obok. Przykryłem go kołdrą, I sam położyłem się spać.
 Nie chcę więcej czuć tej jebanej zazdrości. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz