piątek, 13 lutego 2015

Rozdział XXIII - Ja chcę jeszcze raz!

  Tak więc.. Znałyśmy się z Veronicą już ponad dwa miesiące. I w sumie cały czas coś razem robiliśmy. Albo ona siedziała u mnie, albo ja u niej... I wszystko w sumie byłoby dobrze, gdyby nagle nie przestała być tylko dobrą koleżanką. Znaczy.. Oczywiście! Traktowałam ją jak siostrę, mimo tego, jak różne światopoglądy miałyśmy... Ale teraz szło to w zupełnie inną stronę. I to było trochę przerażające.
 Jednak dzisiaj miało być fajnie. Dostałam kasę od trochę... Załamanego Danny'ego, który powiedział, żebym imprezowała ile wlezie i jak będzie trzeba to mam do niego dzwonić to przyjedzie po mnie. Kochany, naprawdę. Ale i tak mnie to trochę dziwiło. Wydawał się być nieprzytomny. Niby chodził, jadł i tak dalej, ale ten jego cały Oliwier nie przychodził.
 Odpaliłam właśnie papierosa, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam Veronice, która była ubrana w przepiękną, małą czarną, która w ładny sposób eksponowała jej niewielkie piersi. Podniosłam wzrok na nią i uśmiechnęłam się, przyciskając ją do siebie. Ta nieznacznie się skrzywiła.
 - Mówiłam ci, żebyś nie paliła tego gówna nazwanego papierosami - rzuciła i westchnęła głośno. Była na mnie zła, ale ja na nią jakoś specjalnie nie.
 - Ale ja i tak będę to palić.
 - Nie sądzę. Dobra, Laara, zbieraj się.
 - Daj mi minutkę. Spalę, założę bluzkę  i idę - nie, już ani trochę nie przejmowałam się tym, że chodzę przy Veronice bez bluzki. Akurat jeszcze stanika nie ściągałam, ale jednak to i tak było dużo.
Pobiegłam do siebie i wpakowałam do torby krótkie spodenki na zmianę w wypadku, gdyby było mi gorąco. A potem poszłam do kuzyna, a, że miał nockę to go tam nie było, gdzie to znalazłam ze trzy pełne i czwartą prawie pustą paczkę. Wzięłam wszystko. On wszędzie ma papierosy, bo zawsze je gdzieś odłoży, myśli, że już wypalił i potem ja je znajduję i nie muszę nic kupować.
 Zarzuciłam na siebie jakąś dużą, męską bluzkę z nazwą zespołu i wróciłam do Veronici. Założyłam swoje glany, wyszłyśmy, a ja zamknęłam dom.
 Od razu zapaliłam, a ta wyrwała mi papierosa.
 - Ej! - wykrzyczałam.
 - Nie będziesz palić.
 - Ale... Vera! - mruknęłam obrażona, krzyżując ręce pod swoimi piersiami.
 - No co Vera? Nie ma. Koniec - mruknęła i zarzuciła mi rękę na szyję, a ja złapałam ją za kolana i podniosłam do góry. Uśmiechnęłam się szeroko do niej i postawiłam ją, bo ta się drzeć zaczęła, że ciężka jest i w ogóle. Jeżeli ona jest ciężka to ja jestem stukilogramowym słoniem.
 Zaraz byłyśmy u Toma. Było w sumie więcej facetów, niż lasek. A jakiś od razu przyspółkował się do mojej Veronici. Jasne jest, że od razu kolesia odprawiłam, a potem w sumie jak piłam i paliłam nic nie robiło mi różnicy. Aż w końcu ktoś nie postanowił zabawić się w butelkę.
 Więc tak, jak było nas trzydzieści osób tak teraz piętnastka piła, a reszta usiadła do kółka. Kręciliśmy i nikt nie miał jakichś specjalnych oporów do całowania się ze sobą.
 Aż nie padło na mnie i Veronicę. Zdziwiona podeszłam do niej na czworaka i złapałam ją za twarz. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam sobie, przyciągając ją lekko do siebie. Odwróciłam lekko głowę i przysunęłam się jeszcze kawałek, zbliżajac do jej ust. Dopiero przy końcu zamknęłam oczy i objęłam jej wargi swoimi. Wydawać mogłoby się, że na początku nie wiedziała co robić, bo lekko cofnęła głowę, jednak kiedy wsunęłam rękę w jej włosy - ta nagle się ośmieliła. Sama oddała mój pocałunek, a potem nawet pogłębiła, przez co uśmiechnęłam się lekko przez pocałunek i tak całowałam ją, aż nie pomyślałam o tym, że wypadałoby to skończyć. Z pięć minut zeszło jak nic.
 Wróciłam na swoje miejsce, gdzie to gra potem trwała jak to trwała. Paliłam praktycznie cały czas i ukrywałam tym samym smak niedobrej wódki. A Veronica? Nawet nie wzięła łyka alkoholu. No dobra. Lampkę wina wypiła. Dlatego zdziwiło mnie to, że pilnowała mnie i słuchała moich głupot z tak cholernym stoickim spokojem. No przecież tego sam Lucyfer by kurwa nie wytrzymał!
 A potem podłapał ją gospodarz, wiec grzecznie poszłam sobie za nimi. Znali się chyba z jakieś dziesięć lat. A to, że gadali tylko niepotrzebnie mnie denerwowało. Eh, no nic. Podeszłam do nich i wsunęłam się między Toma, a Veronicę.
 - Sory, ona jest moja - mruknęłam i zniżyłam się lekko, po czym przerzuciłam ją sobie przez bark.
 - Idiotko! Puść mnie! Ej! Wywalisz się! A ja z tobą! Napita jesteś! Laara! - krzyczała cały czas, aż nie weszłam do jakiegoś pokoju i nie położyłam jej na łóżku. - Co ty kombinujesz? - zapytała, unosząc brew.
 Podeszłam do niej i usiadłam na skraju łóżka. Ta się podniosła i poturbowała moje włosy, a ja momentalnie odwróciłam się i pocałowałam ją lekko. Potem mocniej. I znowu mocniej. Aż nie skończyło się na tym, że się na niej położyłam. Siedziałam już jej między nogami i wsunęłam rękę pod jej sukienkę. Ale... No. Nagle momentalnie mnie zemdliło, więc podniosłam się i usiadłam na łóżku.
 - Ej, nic ci nie jest? - zapytała, kładąc rękę na moich plecach.
 - Nie. Już przeszło. Przepraszam... za to.
 - Nie ma za co - odpowiedziała z uśmiechem, a ja wstałam i wyszłam na balkon zapalić.
 Kurwa.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz