sobota, 9 maja 2015

Rozdział XXVII - Nowy przyjaciel?

 Wróciłem na spokojnie do burdelu. Ani trochę nie zdziwił mnie widok Danny'ego, który siedział na kolanach tego blondyna... Jak mu tam było? Olivier? Chyba tak. Danny często o nim gada i nie dało rady nie zapamiętać imienia tego chłopaka. Ciekawe, czy oni są razem. W końcu... Nie mogą. Poza tym, co dzieje się w burdelu, nic nie powinno wyjść na światło dzienne. Szukanie miłości w takich miejscach jak to jest głupie. A zwłaszcza, jeżeli chodzi o Wet Flower.
 Usiadłem na swoim krześle w pokojach do pierdolenia. Widziałem doskonale, jak nasz najmłodszy nabytek - Gabriel - rozbiera jakiegoś faceta, kiedy pozostała dwójka dobiera się do niego. Ten dzieciak chyba nawet nie wie, na co się pisze. To idiotyzm, bo skoro zaczyna już teraz - za jakiś czas będzie czuł do siebie jedynie obrzydzenie.
 Spojrzałem na zegarek. A chwilę potem usłyszałem krzyk. Momentalnie polazłem do pokoju, w którym owy krzyk się odbywał i ani trochę się nie zdziwiłem, bo wydobywał się on z pokoju numer osiemnaście. Pokój Gabriela. Już na wejściu można było zobaczyć, że jeden uderza go w twarz, pchając mu kutasa do ust. Stanąłem przy framudze i zacmokałem.
 - Panom już chyba podziękujemy - powiedziałem momentalnie, a mimo to całkiem przystojni faceci nie przestawali.
 - Wypierdalaj - rzucił jeden, wchodząc do końca w Gabriela.
 Westchnąłem głośno i złapałem tego najbliżej za włosy. Odciągnąłem go od Gabriela, po czym uderzyłem jego łbem o ścianę. A on momentalnie zwiotczał i położył się na ziemi, nieprzytomny. Kolejny już leciał z pięściami. Dostałem w nos, a po chwili otrzepania się, uchyliłem przed kolejnym ciosem. Podstawiłem mu haka, a facet poleciał na podłogę, boleśnie uderzając się w łokieć. Krzyknął, a ja kopnąłem go mocno w brzuch.
 - Powiedziałem, że macie wyjść - powtórzyłem, a on w pośpiechu wstał i wybiegł. Złapałem za nogę tamtego, który leżał. - O koledze zapomniałeś! - wykrzyczałem, a ten wrócił i zabrał go ze sobą, wybiegając.
 Spojrzałem na Gabriela, po czym usiadłem obok niego. - Nic ci nie jest? - zapytałem, a widząc, że trzyma się za policzek, zabrałem mu dłoń i położyłem swoją - wiecznie zimną.
 - Nie, chyba nie - mruknął, spuszczając wzrok.
 - Trójka na raz nigdy nie jest bezpieczna. Lepiej uważaj - mruknąłem, roztrzepałem mu włosy i wstałem. Podszedłem do framugi.
 - Jeff? - zapytał, patrząc na mnie tymi swoimi dużymi, zielonymi oczami. - Dzięki.
 - Nie ma za co - uśmiechnąłem się delikatnie i wyszedłem.
 Piętnaście minut potem, spokojnego siedzenia na stołku, przyszedł mój zmiennik, a ja mogłem zabrać wszystkie swoje rzeczy. Wyszedłem przed bar, a widząc, że idzie ten sam facet, co wcześniej - uśmiechnąłem się sam do siebie. Czyli jednak przyszedł?
 Kiedy tylko się znalazł obok mnie, spojrzał na mój nos.
 - Co ci się stało? - zapytał i uniósł brew. Wyciągnąłem papierosa, a on o dziwo swojego też.
 - To nic, w sumie. Tylko jedna bójka była, zaraz czerwone przejdzie - mruknąłem z uśmiechem i po zamienieniu kilku zdań w końcu poszliśmy do sklepu. Powiedziałem mu, że przyjdziemy do mnie, bo tak będzie najwygodniej z jednej strony, a z drugiej też to, że nie chcę chodzić do żadnych klubów.
 Otworzyłem drzwi mieszkania, po czym ściągnąłem kurtkę i buty.
 - Mieszkasz sam? - zapytał, po czym spojrzał na mnie.
 - Od pewnego czasu tak - rzuciłem i uśmiechnąłem się smutno. Ciekawe, co teraz mój Jonathan robi... Pewnie pieprzy się z tym swoim nowym, który nie wiem, kim jest.
 - Gdzie to położyć?
 - Włóż do lodówki dwa, a pozostałe zabierz do salonu. Raczej umiesz włączyć telewizor, co? - zaśmiałem się i zamknąłem za sobą drzwi od sypialni.
 Ściągnąłem spodnie, potem bokserki i założyłem nową, dolną garderobę. Potem ściągnąłem bluzkę, a drzwi od sypialni się otworzyły.
 - Co? - zapytałem, stając przez Harrym z nagim torsem. Uśmiechnął się miękko i spojrzał na mój brzuch.
 - Wow - rzucił i roześmiał się. - Nic, chciałem ogarnąć, co tak długo robisz - rzucił, po czym uśmiechnął się lekko. - Chodź - mruknął, po czym poszedł.
 Założyłem na siebie jakąś bokserkę i usiadłem obok niego. Wziąłem swoje piwo i otworzyłem je. Zapowiada się w sumie bardzo przyjemny wieczór. [/center]

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz